W ostatnich dniach wybuchło wielkie oburzenie – po części zrozumiałe, ze względu na słowa, które padły – na wdowę po prezydencie Gdańska, Magdalenę Adamowicz. Pani Adamowicz stwierdziła, że nie ma żalu do sprawcy, bo był on indoktrynowany przez reżimową telewizję. Czyli to telewizja jest winna, a konkretnie partia rządząca, która narzuca jej ten nienawistny ton.
Choć ze słowami wdowy nikt rozsądny się raczej nie zgodzi, to reakcja wielu osób w mediach społecznościowych wzbudziła moje zdziwienie. U niektórych momentalnie skończyło się współczucie. Były licytacje – „kiedy mi umarł mąż, leżałam w łóżku przez miesiąc, a kiedy mi umarła matka, to nie mogłam się uśmiechnąć przez trzy lata, a ja do dziś rozpaczam po ojcu” i tak dalej. (Nie oceniam tych osób – żeby było jasne! Wszystkim im należy się współczucie.) Były spekulacje – może ją kupili? Może zastraszyli? Może jako „część przestępczego układu” musiała mówić to, co jej na kartce napisali? Były też jednoznaczne osądy – nie kochała męża. Cieszy się, że dostanie majątek po nim. W ogóle na pewno wyszła za niego dla pieniędzy. Czytaj dalej Zachowuj się, jak na ofiarę przystało!